Spelar via Spotify Spelar via YouTube
Hoppa till YouTube-video

Laddar spelare ...

Skrobbla från Spotify?

Anslut ditt Spotify-konto till ditt Last.fm-konto och skrobbla allt du lyssnar på från alla Spotify-appar på alla enheter eller plattformar.

Anslut till Spotify

Avvisa

Vill du inte se annonser? Uppgradera nu

REVIEW from Kar Vastor (POL)

http://s58.radikal.ru/i159/1012/7f/a825a964af49.jpg
Lubicie eksperymenty? Oczywiście chodzi mi tu o pojęcie eksperymentu bardzo szeroko stosowanego w tej głębokiej jak ocean dziedzinie jaką jest muzyka. Co powiecie na deathcore połączony z elektroniką? Brzmi dość dziwnie, prawda? A gdyby jeszcze ten elektroniczny deathcore doprawić klawiszami? Wychodzi z tego jakaś dziwna hybryda, o której nie za wiele można powiedzieć jeśli się jej nie poznało. Taką właśnie hybrydą jest zespół
dead silence hides my cries. Ich twórczość określana jest różnie - od deathcoru po trancecore, a nawet tak ciekawie jak symfoniczny deathcore. Jednak nie zajmujmy się szufladkowaniem ich twórczości, tylko skupmy się na ich debiutanckim albumie The Wretched Symphony.

Zespół to muzyczny ''żółtodziób'', ponieważ jego istnienie datuje się na anno domini 2010 i pochodzi z… Mińska. Dla nas to może nie aż taki szok jak dla naszych rówieśników zza oceanu, bowiem spotkałem się z określeniem, że zespół pochodzi z ''somwhere nowhere'', więc pewnie jego ojczyzna została uznana za jakąś prastarą kolonię amerykańską (ach, ta ich znajomość geografii).

The Wretched Symphony to dziesięć z pozoru całkiem podobnych do siebie kawałków, które jednak łączą się w tak zgrabną całość, że po kilku ich przesłuchaniach, będziemy potrafili rozpoznać każdy z nich z osobna. Zaczyna się od intra, które ma nam uzmysłowić z czym będziemy mieli do czynienia przez najbliższe 30 minut. Owszem, płyta jest króciutka, jednak nie wyklucza to jej z grona płyt wartościowych. Następnie przechodzimy już do konkretów, czyli utworów może nie za długich, jednak rozbudowanych na tyle, aby zaspokoić nawet tych bardziej marudnych. Szkielet utworu zazwyczaj jest ten sam - deathcorowe granie (szybkie, miejscami ustępujące miejsca ciekawym breakdownom) suto zakrapiane partiami elektronicznymi, do których często wpasowują się klawisze. Miejscami owe połączenie klawiszy z elektro wypada naprawdę wyśmienicie (''It's Time to Rise'', ''To Find the Right Way''), gdzie indziej sama elektronika spisuje się bardzo dobrze (''The Taste of Revenge'') bądź klawisze (''Soul Has a Price''). Kolejnym eksperymentem na Nieszczęsnej Symfonii są lekkie refreny, rodem z post hardcore'u, kontrastujące z rzygawiczno-wkurzonym wokalem głównym (''In Slavery of Illusions'', ''It Remains in You''). Można także spotkać się z wykrzyczanymi chórkami (''As Punishment for Lies''). Jak więc widać płyta obfituje w wiele ciekawych innowacji, które tylko dodają jej smaczku. W telegraficznym skrócie - niektóre kawałki brzmią niesamowicie, inne trochę gorzej, co jednak nie znaczy, że nie spodobają się nam po kilku przesłuchaniach. Oczywiście album ma też swoje piętki Achillesowe, z których chyba główną jest niewykorzystany potencjał wielu utworów, które miejscami brzmią jakby chłopcom podczas nagrywania nagle odcięli prąd, więc zostały takie jak były. Za zbrodnię przeciw muzycznej ludzkości uważam zmniejszenie roli ''To Find the Right Way'' do pospolitego intra pomiędzy dwoma utworami, a mógł być z tego numero uno tej płyty. Co do kwestii stylistycznej płyty, to jej całość nagrana jest na tyle dobrze, że nie czuć tu ani na milimetr przysłowiowym garażem. Jeśli chodzi o jej okładkę, to może ona zawieść wielu, jednak nie należę do grona tych, którzy obniżają za nią ocenę ogólną albumu. Z kolei myślę, że jego tytuł idealnie obrazuje klimat panujący na całej przestrzeni płyty. Warto w tym miejscu wspomnieć, że płyta została nagrana i wydana przez zespół na własną rękę, przez co jeszcze bardziej rośnie w moich oczach.

Podsumowując, The Wretched Sypmhony to bardzo udany debiut młodziutkiego zespołu pochodzącego z Białorusi, który oferuje nam coś odmiennego niż lwia większość deathcorowej sceny naszego globu. Wierzę, że chłopaków czeka świetlana przyszłość, choć o sławę na Wschodzie ciężko (chyba, że tą złą), a już szczególnie w takim miejscu jak Białoruś. Polecam wszystkim tym, którzy deathcore lubią, bądź mieli z nim już jakąś styczność. Laicy w tym temacie mogą być nieco zaskoczeni, ale wcale im płyty nie odradzam. Ostatni utwór kończy się dwuminutową ciszą, która jakby zmusza nas do zastanowienia się czy muzyczny eksperyment się powiódł. Wydaję mi się, że udał się w stu procentach. A Wam?

dead silence hides my cries

Vill du inte se annonser? Uppgradera nu

API Calls